Aktualności
21.03.2012
Po 30 latach przerwy piłkarze Arki Gdynia w półfinale Pucharu Polski!
To był bez wątpienia najbardziej dramatyczny ćwierćfinał w tej edycji Pucharu Polski. Arka w pewnym momencie prowadziła w dwumeczu ze Śląskiem Wrocław aż 3:0, ale o awans drżała aż do ostatnich sekund meczu. Ostatecznie gdynianie przegrali w rewanżu 1:3, jednak to oni zagrają w półfinale!
Trener gospodarzy Orest Lenczyk do starcia z Arką podszedł na tyle poważnie, że w pierwszym składzie Śląska względem pierwszego meczu (wygranym przez Arkę 2:0) dokonał aż ośmiu zmian. Miejsce w jedenastce utrzymali tylko bramkarz Marian Kelemen i obrońcy Tadeusz Socha oraz Dariusz Pietrasiak. Z kolei trener Arki Petr Nemec postawił na sprawdzony zestaw, który w minioną sobotę ograł 1:0 wicelidera I ligi Termalikę Bruk-Bet Nieciecza. Dokonał tylko dwóch korekt, w miejsce powracającego do formy po kontuzji Sławomira Mazurkiewicza wstawił Peresa (z Termaliką pauzował za kartki), a miejsce młodzieżowca Bartosza Flisa zajął Piotr Kuklis.
Oba zespoły rozpoczęły spotkanie w dość sennym tempie. Zwłaszcza w postawie Śląska ciężko było dostrzec, że ma do odrobienia aż dwubramkową stratę z pierwszego meczu. Opieszałość gospodarzy Arka wykorzystała w 14. minucie, gdy Charles Nwaogu niczym taran przebił się lewym skrzydłem i podał w tempo do Tomasza Jarzębowskiemu. Doświadczonemu pomocnikowi nie pozostało nic innego, jak zmieścić piłkę obok rozpaczliwie interweniującego Kelemena. Arka objęła więc prowadzenie, odskakując w dwumeczu Śląskowi aż na trzy bramki. Wydawało się, że półfinał jest już na wyciągnięcie ręki.
Nic bardziej mylnego, bo gdynianie zanim zdążyli otrząsnąć się po euforii, stracili wyrównującą bramkę. Socha uciekł Marcinowi Radzewiczowi, minął Omara Jaruna i piłkę Sebastianowi Mili wyłożył jak na tacy. Były reprezentant Polski uderzył mocno i precyzyjnie, bramkarz Arki Maciej Szlaga był przy jego strzale zupełnie bez szans. Kolejna groźna akcja Śląska przyniosła mu kolejnego gola. W 25. minucie Socha ponownie popisał się precyzyjnym podaniem ze skrzydła, po którym zupełnie niepilnowany Cristian Omar Diaz (będąc na minimalnym spalonym) mocnym strzałem po ziemi pokonał Szlagę.
Arka w ciągu kilku minut spadła więc z nieba do piekła, bo Śląsk chcąc pójść za ciosem zepchnął ją do rozpaczliwej obrony. Sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej w 31. minucie, gdy z grymasem bólu na twarzy boisko opuścił Nwaogu. Zastąpił go Piotr Kasperkiewicz, który zajął miejsce w środku pomocy. Jedynym atakującym Arki został więc nominalny... pomocnik Piotr Kuklis. Od tego momentu Arka do końca pierwszej połowy skupiła się głównie na wybijaniu piłki na oślep po coraz to groźniejszych akcjach gospodarzy. Ale choć golem dla Śląska pachniało na kilometr, gdynianom udało się dowieźć korzystny wynik do przerwy. Obraz gry w drugiej połowie nie uległ diametralnej zmianie, bo Śląsk wciąż groźnie atakował, a Arka skupiła się na obronie korzystnego rezultatu. Gdynianie mieli jednak w 56. minucie swoją piłkę meczową. Kuklis uruchomił Marcina Radzewicza, który wyłożył piłkę Jarzębowskiemu. Strzelec pierwszej bramki w meczu tym razem pomylił się jednak o dobre kilka metrów.
Od tej akcji Arka we Wrocławiu praktycznie już nie istniała. Falanga Śląska co i rusz przynosiła coraz to nowe zagrożenia pod bramką pewnie i szczęśliwie interweniującego tego dnia Szlagi.
I gdy wydawało się, że Arka dowiezie już dającą awans jednobramkową porażkę do końca Radosław Pruchnik za faul na Waldemarze Sobocie, otrzymał drugą żółtą kartkę i wyleciał z boiska. Śląsk znów poczuł sznsę. W 90 minicie Mila uderzył z rzutu wolnego, a piłka tak nieszczęśliwie odbiła się od obrońców Arki, że wpadła w samo okienko bramki Szlagi. Śląsk do awansu potrzebował jeszcze tylko jednego gola, ale rozpaczliwa obrona gdynian przyniosła efekt. Wynik udało się dowieźć do końca i to Arka po raz pierwszy od 30 lat zagra w półfinale Pucharu Polski.
Copyright Arka Gdynia |