Aktualności
15.12.2010
Strach przed naturalną trawą (Sports.pl)
Wbrew pozorom to była udana runda dla Arki. Defensywa długo grała na rewelacyjnym poziomie. Aby zdobyć więcej punktów, zabrakło liska chytruska w ataku, który zwłaszcza na wyjeździe wykorzystałby nadarzające się okazje - mówi Piotr Rzepka, były piłkarz Arki.
Arka jest drużyną, w której odbywa się wielka przebudowa. Praktycznie co pół roku dochodzi do istotnych zmian kadrowych. Gdy przeprowadza się taką liczbę transferów, to trzeba liczyć się z ryzykiem, że nie wszystkie będą udane. Latem trafiono z obroną, ale Joela Tshibamby już nie udało się zastąpić. Dlatego najbardziej brakowało równowagi między formacją defensywną a ofensywną.
Do nieszczęsnych wyjazdów do Bytomia i Warszawy obrońcy spisywali się wręcz rewelacyjnie. Gdyby wówczas Arka miała snajpera, takiego liska chytruska w ataku, który na bramkę zamieniałby nadarzające się okazje, choćby taką, jaką w meczu z Legią miał Marcin Budziński, gdynianie byliby dziś w tabeli na poziomie PGE GKS i Lechii, to oni mogliby się stać niespodzianką jesieni w ekstraklasie. Materiał ludzki, który na boisku miał realizować wytyczoną taktykę, okazał się jednak niewystarczający. Dlatego zimą Arka powinna znaleźć piłkarza, który w środku pola wykreuje właściwą jakość gry ofensywnej, oraz napastnika, potrafiącego znaleźć się w polu karnym w sytuacjach strzeleckich. Gdynianie mają świadomość, że w niektórych meczach nie będą mieli więcej niż 2-3 okazje bramkowe. Jeśli ich nie wykorzystają, kolejnej szansy już nie otrzymają.
Na pewno w trakcie przerwy zimowej nie ma potrzeby robić kolejnej rewolucji w kadrze ani w sztabie trenerskim.?Wystarczy cierpliwie dopieścić to, co już udało się zbudować, gdyż w każdej chwili ten zespół może „zapalić" na dobre. Tabela jest tak spłaszczona, że wygranie 2-3 meczów z rzędu może dać awans nawet o osiem pozycji.
Brak goli i zwycięstw na wyjazdach to tylko kwestia psychiki oraz tego, że w Gdyni jest stadion ze sztuczną nawierzchnią. Tak jak rywale mieli obawy przed grą na niej, tak w Arce pojawił się strach przed... naturalną trawą. A to, że drużyna miała słabszą końcówkę rundy, to może być również efekt nawierzchni. Dłuższe trenowanie i granie na sztucznej trawie czyni znacznie większe spustoszenie w wydolności piłkarzy, niż ma to miejsce przy zajęciach na normalnym podłożu.
***
GWIAZDA » Tadas LABUKAS
Jesienią strzelił 5 goli. W Arce to wyczyn porównywalny z wiosennym osiągnięciem Tshibamby (sprzedany do Lecha za 250 tys. euro). Dorobek Litwina wart jest podkreślenia, że zawodnik trafiał w meczach wygranych m.in. z Jagiellonią i Koroną. Snajperskie zdolności Tadasa eksplodowały, gdy został on przesunięty z ataku na skrzydło. Potrafił zaskoczyć rywali, wchodząc zarówno z prawej, jak i z lewej flanki. Do pełni szczęścia brakuje mu wyjazdowego gola. Nim go nie strzeli, niczym koszmar stać mu będzie przed oczami pojedynek z bramkarzem Lecha. W Poznaniu mógł zapewnić wyjazdowe zwycięstwo w końcówce meczu.
odkrycie >> Marcin BUDZIŃSKI
W Arce w tej rundzie nie pojawił się żaden nowy talent, wyróżniamy zatem piłkarza, który utwierdził nas w przekonaniu, że naprawdę będzie wartościowym pomocnikiem. 20-letni Budziński przekroczył 50 meczów w ekstraklasie, na dobre stając się podstawowym piłkarzem w klubie i młodzieżowej reprezentacji Polski. Radzi sobie zarówno w roli defensywnego, jak i ofensywnego rozgrywającego.
rozczarowanie >> Robert BEDNAREK
Najpierw przegrał rywalizację z Emilem Nollem, a potem w ogóle nie pojawił się na boisku. Leczył aż trzy kontuzje. Pierwsze kolejki opuścił z powodu odbitej pięty, następnie naderwał więzadło poboczne lewego kolana. Przed spotkaniem ze swoim byłem klubem - Koroną
- wziął udział w przedmeczowej konferencji, by na ostatnich zajęciach przed tym pojedynkiem zgłosić uraz prawej łydki.
***
Tak grała Arka
Musieli przyzwyczaić się do zmian
Dariusz Pasieka najbardziej lubi ustawienie 1-4-4-2, ale jesienią nie miał do niego ofensywnych wykonawców. Arka zagrała nim zaledwie przez cztery kolejki (od 5. do 8.). Rozpoczęła rundę od 1-4-5-1. Zmian zaczęto szukać po kiepskiej pierwszej połowie w Lubinie. To wtedy w składzie zaczęło pojawiać się dwóch napastników, a miejsce w „11" stracili Filip Burkhardt i Paweł Zawistowski. Kolejne oblicze gdynian zobaczyliśmy od derbów z Lechią, kiedy to szkoleniowiec przeszedł do wariantu 1-4-1-4-1. Między obroną a pomocą zaczął być ustawiany Michał Płotka, który w meczu z Widzewem zwolnił miejsce na stoperze Ante Roµiciowi. Częstym zmianom, zwłaszcza po urazie Denisa Glaviny w 10. kolejce, ulegało ustawienie formacji ofensywnych. Miroslav Boµok zaprezentował się na wszystkich pozycjach w drugiej linii, a Tadas Labukas bywał napastnikiem oraz grywał na obu bokach pomocy. Pod koniec rundy miano napastnika nr 1 na rzecz Josepha Mawaye stracił Mirko Ivanovski, który zaczął być testowany jako prawoskrzydłowy. Do łask wrócił Zawistowski, a pechowcem okazał się Burkhardt, który zaraz po odzyskaniu miejsca w „11", nabawił się kontuzji.
Skarb Kibica
Arka jest drużyną, w której odbywa się wielka przebudowa. Praktycznie co pół roku dochodzi do istotnych zmian kadrowych. Gdy przeprowadza się taką liczbę transferów, to trzeba liczyć się z ryzykiem, że nie wszystkie będą udane. Latem trafiono z obroną, ale Joela Tshibamby już nie udało się zastąpić. Dlatego najbardziej brakowało równowagi między formacją defensywną a ofensywną.
Do nieszczęsnych wyjazdów do Bytomia i Warszawy obrońcy spisywali się wręcz rewelacyjnie. Gdyby wówczas Arka miała snajpera, takiego liska chytruska w ataku, który na bramkę zamieniałby nadarzające się okazje, choćby taką, jaką w meczu z Legią miał Marcin Budziński, gdynianie byliby dziś w tabeli na poziomie PGE GKS i Lechii, to oni mogliby się stać niespodzianką jesieni w ekstraklasie. Materiał ludzki, który na boisku miał realizować wytyczoną taktykę, okazał się jednak niewystarczający. Dlatego zimą Arka powinna znaleźć piłkarza, który w środku pola wykreuje właściwą jakość gry ofensywnej, oraz napastnika, potrafiącego znaleźć się w polu karnym w sytuacjach strzeleckich. Gdynianie mają świadomość, że w niektórych meczach nie będą mieli więcej niż 2-3 okazje bramkowe. Jeśli ich nie wykorzystają, kolejnej szansy już nie otrzymają.
Na pewno w trakcie przerwy zimowej nie ma potrzeby robić kolejnej rewolucji w kadrze ani w sztabie trenerskim.?Wystarczy cierpliwie dopieścić to, co już udało się zbudować, gdyż w każdej chwili ten zespół może „zapalić" na dobre. Tabela jest tak spłaszczona, że wygranie 2-3 meczów z rzędu może dać awans nawet o osiem pozycji.
Brak goli i zwycięstw na wyjazdach to tylko kwestia psychiki oraz tego, że w Gdyni jest stadion ze sztuczną nawierzchnią. Tak jak rywale mieli obawy przed grą na niej, tak w Arce pojawił się strach przed... naturalną trawą. A to, że drużyna miała słabszą końcówkę rundy, to może być również efekt nawierzchni. Dłuższe trenowanie i granie na sztucznej trawie czyni znacznie większe spustoszenie w wydolności piłkarzy, niż ma to miejsce przy zajęciach na normalnym podłożu.
***
GWIAZDA » Tadas LABUKAS
Jesienią strzelił 5 goli. W Arce to wyczyn porównywalny z wiosennym osiągnięciem Tshibamby (sprzedany do Lecha za 250 tys. euro). Dorobek Litwina wart jest podkreślenia, że zawodnik trafiał w meczach wygranych m.in. z Jagiellonią i Koroną. Snajperskie zdolności Tadasa eksplodowały, gdy został on przesunięty z ataku na skrzydło. Potrafił zaskoczyć rywali, wchodząc zarówno z prawej, jak i z lewej flanki. Do pełni szczęścia brakuje mu wyjazdowego gola. Nim go nie strzeli, niczym koszmar stać mu będzie przed oczami pojedynek z bramkarzem Lecha. W Poznaniu mógł zapewnić wyjazdowe zwycięstwo w końcówce meczu.
odkrycie >> Marcin BUDZIŃSKI
W Arce w tej rundzie nie pojawił się żaden nowy talent, wyróżniamy zatem piłkarza, który utwierdził nas w przekonaniu, że naprawdę będzie wartościowym pomocnikiem. 20-letni Budziński przekroczył 50 meczów w ekstraklasie, na dobre stając się podstawowym piłkarzem w klubie i młodzieżowej reprezentacji Polski. Radzi sobie zarówno w roli defensywnego, jak i ofensywnego rozgrywającego.
rozczarowanie >> Robert BEDNAREK
Najpierw przegrał rywalizację z Emilem Nollem, a potem w ogóle nie pojawił się na boisku. Leczył aż trzy kontuzje. Pierwsze kolejki opuścił z powodu odbitej pięty, następnie naderwał więzadło poboczne lewego kolana. Przed spotkaniem ze swoim byłem klubem - Koroną
- wziął udział w przedmeczowej konferencji, by na ostatnich zajęciach przed tym pojedynkiem zgłosić uraz prawej łydki.
***
Tak grała Arka
Musieli przyzwyczaić się do zmian
Dariusz Pasieka najbardziej lubi ustawienie 1-4-4-2, ale jesienią nie miał do niego ofensywnych wykonawców. Arka zagrała nim zaledwie przez cztery kolejki (od 5. do 8.). Rozpoczęła rundę od 1-4-5-1. Zmian zaczęto szukać po kiepskiej pierwszej połowie w Lubinie. To wtedy w składzie zaczęło pojawiać się dwóch napastników, a miejsce w „11" stracili Filip Burkhardt i Paweł Zawistowski. Kolejne oblicze gdynian zobaczyliśmy od derbów z Lechią, kiedy to szkoleniowiec przeszedł do wariantu 1-4-1-4-1. Między obroną a pomocą zaczął być ustawiany Michał Płotka, który w meczu z Widzewem zwolnił miejsce na stoperze Ante Roµiciowi. Częstym zmianom, zwłaszcza po urazie Denisa Glaviny w 10. kolejce, ulegało ustawienie formacji ofensywnych. Miroslav Boµok zaprezentował się na wszystkich pozycjach w drugiej linii, a Tadas Labukas bywał napastnikiem oraz grywał na obu bokach pomocy. Pod koniec rundy miano napastnika nr 1 na rzecz Josepha Mawaye stracił Mirko Ivanovski, który zaczął być testowany jako prawoskrzydłowy. Do łask wrócił Zawistowski, a pechowcem okazał się Burkhardt, który zaraz po odzyskaniu miejsca w „11", nabawił się kontuzji.
Skarb Kibica
Copyright Arka Gdynia |