Aktualności
08.05.2010
Gol dla Madzi, szansa dla Arki (Dziennik Bałtycki)
Piłkarze Arki nadal w grze o pozostanie w ekstraklasie. To od czwartkowego wieczoru najważniejsza wiadomość dla kibiców żółto-niebieskich. To efekt ligowego zwycięstwa 2:1 (1:1) nad GKS Bełchatów.
Trzeba było mieć stalowe nerwy, aby oglądać ten mecz. Po strzale Joela Tshibamby gdynianie prowadzili 1:0. Tuż przed przerwą gapiostwo gdyńskich defensorów i snajperski spryt Macieja Korzyma dały gościom wyrównującą bramkę. A po przerwie w dogodnych sytuacjach nie trafiali do bełchatowskiej bramki Adrian Mrowiec, Tshibamba i Maciej Szmatiuk. Ten ostatni miał swoją sytuację w 88 minucie meczu. Ale mimo wszystko został bohaterem gdyńskiej drużyny i kibiców. W doliczonym już czasie gry, w 91 minucie, Łukasz Kowalski wrzucił piłkę w pole karne, Przemysław Trytko głową przedłużył futbolówkę do Szmatiuka, a ten kopnął ją prosto do siatki. 2:1 i koniec meczu. Euforia, jakby gdynianie zdobyli mistrzostwo Polski. Ale czy można się dziwić tej radości…
- Dedykuję tego gola mojej żonie Madzi. Niemożliwe stało się możliwe. Ciągle mamy szansę uratować dla Gdyni ekstraklasę - mówił po meczu bezgranicznie szczęśliwy Szmatiuk.
Szczęśliwy nie mógł być natomiast trener GKS Bełchatów.
- Znowu daliśmy się zaskoczyć po rzucie wolnym. Klasowa drużyna, za jaką chcemy uchodzić, nie może doznawać porażek w takich okolicznościach - nie krył rozczarowania Rafał Ulatowski.
Inny nastrój towarzyszył szkoleniowcowi gospodarzy.
- Te trzy punkty są nagrodą za determinację, walkę i konsekwencję do ostatniej minuty tego meczu. W naszej grze o utrzymanie wszystko jeszcze jest możliwe. Przysięgam, że zagramy o zwycięstwo zarówno z Piastem, jak i Śląskiem we Wrocławiu - deklarował Dariusz Pasieka.
Mecz przedostatniej kolejki ekstraklasy Arka - Piast już w najbliższy wtorek, o godzinie 19, w Gdyni.
Niestety, a to jest przykra wiadomość, nie będą mogli w nim zagrać zdobywcy bramek w spotkaniu z GKS Bełchatów, czyli Tshibamba i Szmatiuk. Obaj muszą pauzować, bo w czwartek zostali po raz czwarty ukarani żółtymi kartkami.
Janusz Woźniak
Trzeba było mieć stalowe nerwy, aby oglądać ten mecz. Po strzale Joela Tshibamby gdynianie prowadzili 1:0. Tuż przed przerwą gapiostwo gdyńskich defensorów i snajperski spryt Macieja Korzyma dały gościom wyrównującą bramkę. A po przerwie w dogodnych sytuacjach nie trafiali do bełchatowskiej bramki Adrian Mrowiec, Tshibamba i Maciej Szmatiuk. Ten ostatni miał swoją sytuację w 88 minucie meczu. Ale mimo wszystko został bohaterem gdyńskiej drużyny i kibiców. W doliczonym już czasie gry, w 91 minucie, Łukasz Kowalski wrzucił piłkę w pole karne, Przemysław Trytko głową przedłużył futbolówkę do Szmatiuka, a ten kopnął ją prosto do siatki. 2:1 i koniec meczu. Euforia, jakby gdynianie zdobyli mistrzostwo Polski. Ale czy można się dziwić tej radości…
- Dedykuję tego gola mojej żonie Madzi. Niemożliwe stało się możliwe. Ciągle mamy szansę uratować dla Gdyni ekstraklasę - mówił po meczu bezgranicznie szczęśliwy Szmatiuk.
Szczęśliwy nie mógł być natomiast trener GKS Bełchatów.
- Znowu daliśmy się zaskoczyć po rzucie wolnym. Klasowa drużyna, za jaką chcemy uchodzić, nie może doznawać porażek w takich okolicznościach - nie krył rozczarowania Rafał Ulatowski.
Inny nastrój towarzyszył szkoleniowcowi gospodarzy.
- Te trzy punkty są nagrodą za determinację, walkę i konsekwencję do ostatniej minuty tego meczu. W naszej grze o utrzymanie wszystko jeszcze jest możliwe. Przysięgam, że zagramy o zwycięstwo zarówno z Piastem, jak i Śląskiem we Wrocławiu - deklarował Dariusz Pasieka.
Mecz przedostatniej kolejki ekstraklasy Arka - Piast już w najbliższy wtorek, o godzinie 19, w Gdyni.
Niestety, a to jest przykra wiadomość, nie będą mogli w nim zagrać zdobywcy bramek w spotkaniu z GKS Bełchatów, czyli Tshibamba i Szmatiuk. Obaj muszą pauzować, bo w czwartek zostali po raz czwarty ukarani żółtymi kartkami.
Janusz Woźniak
Copyright Arka Gdynia |