Aktualności
07.03.2015
Krzysztof Sobieraj: Chyba nikt się nie obrazi, jak wygramy pierwszy mecz 4:3.
- Wierzę, że sezon zakończymy na dużo wyższym miejscu niż jesienią. Mogę powiedzieć, że gramy o awans. Jednak trzeba mierzyć siły na zamiary. Trzeba być realistą. Myślę, że nikt się nie obrazi, jak wygramy z GKS Tychy 4:3 [niedziela 8 marca, godz. 12.30] - mówi w rozmowie z trojmiasto.sport.pl Krzysztof Sobieraj, kapitan Arki Gdynia.
Piotr Wiśniewski: Jak kapitan Arki ocenia zimowe wzmocnienia drużyny?
Krzysztof Sobieraj: Na podstawie sparingów odnoszę wrażenie, że to, co chcieli osiągnąć trenerzy, udało im się. I Patrik Lomski, i Michał Renusz, oraz Michał Rzuchowski, który przyszedł w miejsce kontuzjowanego Bartka Ławy, są wzmocnieniami. To piłkarze, którzy powinni mocno obsadzić swoje pozycje. Powinniśmy mieć z nich pożytek. A jak to wyjdzie, pokaże pierwszy mecz.
Z jednej strony - pięć wzmocnień, a z drugiej strony - ubytek dwóch piłkarzy: Alana Fialho oraz kontuzja Bartosza Ławy. Jak wypełnić te luki?
- Bartek już trenuje na pełnych obciążeniach. Dochodzi do pełnej dyspozycji, dlatego akurat o niego nie powinniśmy się martwić. Myślę, że jego powrót do kadry meczowej to kwestia jednego, dwóch meczów. Co do Alana - wygląda na to, że on sam nie za bardzo chciał zostać w Gdyni. I odszedł. Arka na to nie miała żadnego wpływu. Trenerzy mogli pozyskać na środek obrony innego piłkarza, jednak uznali, że mamy w klubie materiał do zapełnienia tej luki. Jest młody Michał Marcjanik, doświadczony Antek Łukasiewicz. W razie nagłej potrzeby ma kto obsadzić tę pozycję. Zatem spokojnie. Zdajemy sobie sprawę, jak przepracowaliśmy okres przygotowawczy. Jeżeli tylko obędzie się bez kontuzji, to zdecydowanie poprawimy miejsce po jesieni.
W które miejsce celujecie - piąte, szóste?
- Gramy o pierwsze dwa.
Tylko że strata punktowa chyba za duża do odrobienia?
- Tak. Ale papier wszystko przyjmie. Mogę przecież powiedzieć, że gramy o awans. Pan to napisze, a takie rzeczy dobrze się czytają. Jednak trzeba mierzyć siły na zamiary. Trzeba być realistą. Przede wszystkim będziemy starali się jak najczęściej punktować. Zobaczymy, co nam los przyniesie po czterech, pięciu kolejkach. Dopiero wówczas odpowiednio zareagujemy.
Jednym z wygranych zimowych sparingów jest młody Przemysław Stolc, który zagra w pierwszym składzie z GKS Tychy. Jak ocenia pan potencjał tego piłkarza?
- To solidny chłopak, dobrze znany naszym trenerom. Mieli okazję regularnie monitorować jego postępy, gdy grał w rezerwach. Był tam kapitanem. A nikt przypadkowy u trenera Witta nie pełni takiej funkcji. Oznacza to, że musi być przykładem piłkarza na i poza boiskiem. Ale czy nazywać go wygranym sparingów? Ciężko mi to ocenić. Czasami nieszczęście jednego bywa szczęściem drugiego. Przemek musi wykorzystać szansę, jaką dał mu los [kontuzja Brazylijczyka Glaubera, pauza za kartki Łukasz Kowalskiego - przyp. red.], i nie oddać miejsca. Jak to się mówi: "Dostałeś rower, to teraz pedałuj". Życzę mu jak najlepiej.
Dużą jakość w ofensywie powinien dać Arce też Marcus da Silva, który chyba wraca do dawnej formy. W sparingach strzelił sześć bramek, miał też dwie asysty. Brakowało wam starego, dobrego Marcusa?
- Zdrowy Marcus, w wysokiej formie, to piłkarz bardzo dobry. Taki, który sam może przesądzić o obliczu meczu. Jeśli tylko wystrzeli z formą, to i my, piłkarze, cała Arka i jej kibice będziemy mieli dużo powodów, by się cieszyć. Ale równie dobrze inni chłopcy mogą być bardzo pożyteczni dla Arki. Naprawdę wszyscy bardzo solidnie przepracowaliśmy okres przygotowawczy. Może się powtarzam, ale podkreślę to po raz któryś: ciężko pracowaliśmy, aby były tego efekty wiosną. Wszystko było robione z głową. Wierzę, że sezon zakończymy na dużo wyższym miejscu niż jesienią. Oby tylko omijały nas kontuzje i głupie wykluczenia.
Uważa pan, że Arka poprawiła grę w defensywie, która jesienią była największą bolączką zespołu?
- Ciężko wyrokować coś na podstawie sparingów. Niby straciliśmy tylko pięć bramek w ośmiu meczach. Za to sporo strzeliliśmy [22 - red.]...
Ale będą spore roszady w obronie. Nie ma Alana, do składu wskoczą Stolc i Antoni Łukasiewicz.
- Rzeczywiście w pierwszym meczu szykuje się sporo zmian w defensywie. Marcjanik grał już wcześniej w meczach o punkty. Równie dobrze możemy zagrać na zero z tyłu albo wygrać 4:3. Dlatego nie ma co doszukiwać się drugiego dna. Bo najważniejszy jest zespół, punkty. Myślę, że nikt się nie obrazi, jak wygramy z GKS Tychy 4:3.
Rozmawiał: Piotr Wiśniewski
Copyright Arka Gdynia |